NUMER 4(110)/2005


02.04.2005 roku, 21.37

Umiłowany Ojcze Święty,
Zostawiłeś nam Ogień Wiary niepojęty.

Niechaj go żadne zło nie zdusi !
A stało się tak jak Ewangelii zawołanie,
Nim plon stokrotny Ziarna nastanie,
Pierwej Ono samo obumrzeć musi.

Żniwo Twojej Śmierci niechaj wiecznie trwa,
Żebyś na Boga, nie musiał umierać jeszcze raz.

Tomasz HAJDUK, 7.04.2005 r.

To dość zaskakujący początek, jak na pismo o charakterze technicznym, ale i wydarzenia, jakie przeżywaliśmy wspólnie jako naród w pierwszej połowie kwietnia były wyjątkowe w naszej ponad 1000-letniej historii. Wyraz temu dawaliśmy w różnej formie, wielu z nas podjęło próbę pisemnego udokumentowania swoich myśli, a jedną z takich osób jest nasz współpracownik, Tomasz Hajduk, którego przemyślenia z tych dni zamieściliśmy na wstępie. A wszystko to za sprawą śmierci największego syna, jakiego wydał kraj nad Wisłą w swych dziejach. Syna, którego mądrość i charyzma w przewodzeniu Kościołem Katolickim przez ostatnich prawie 27 lat, zdobyły mu szacunek i docenienie wśród wielu narodów naszej planety, zarówno wśród ludzi wierzących, jak i niewierzących. W ostatnim okresie życia, Jan Paweł II własnym cierpieniem dał przykład pokonywania z pokorą wyroków opatrzności o sensie ostatecznym, pokazał jak z nimi się godzić, i jak godnie umierać. Ta jego ostatnia pielgrzymka, niosąca w sobie być może najważniejsze przesłanie jego pontyfikatu, przesłanie o godnym cierpieniu i umieraniu, które my współcześni w pogoni za dobrami, za tzw. postępem nade wszystko gdzieś zagubiliśmy, tracąc wszelako jedną z istotnych tajemnic człowieczeństwa. W tych dniach pełnych powagi i skupienia, nagle zaczęliśmy zadawać sobie pytania o sprawy ostateczne, o sens naszego ziemskiego bytowania, o cel tej danej nam tu i teraz wędrówki, którą każdy musi odbyć sam bez scenariusza i przewodnika, i z której przyjdzie się kiedyś rozliczyć przed majestatem najwyższym. Ta chwila ciszy, bez zgiełku jakże prymitywnych z tej perspektywy, atakujących nas zewsząd reklam rzeczy nieistotnych, bez potęgujących ten zgiełk polityków i dziennikarzy, była i należy mieć nadzieję, że będzie skutkowała rozsianymi ziarnami dobra w szerokim znaczeniu tego słowa. Przez wiele lat nasz Papież był wśród nas, przyzwyczailiśmy się do jego obecności, mniej wsłuchując się w kierowane przez niego do każdego z nas i do całych zbiorowości, wielkiej wagi ponadczasowe przesłania. Dopiero po jego śmierci, większość z nas zdała sobie sprawę z bolesnej straty, jaką ten fakt spowodował, szczególnie dla nas Polaków, niestety pozbawionych innych autorytetów tu i teraz. Czy jednak powinniśmy rozpamiętywać tę stratę, czy tego życzył sobie Ojciec Święty, zapewne zdecydowanie nie, jego życzeniem było i jest godne życie każdego człowieka z osobna, i całych narodów, wreszcie całej ludzkości. W tym miejscu chciałbym zacytować ostatnią zwrotkę "Trenu na śmierć Jana Pawła II", którego autorem jest znany marynista, profesora Andrzej Perepeczko :

Więc pozbądź się rozpaczy
Otrzyj łzy ze swych powiek
Chociaż dusza ci płacze
Ciesz się, że był wśród nas

CZŁOWIEK

Mam nadzieję, że Szanowni Czytelnicy wybaczą mi tych kilku refleksji i uwag, jakimi podzieliłem się powyżej, zamiast tradycyjnego omówienia zawartości merytorycznej zeszytu. Miejmy świadomość tego, iż spotkał nas szczególny przywilej życia w czasach, kiedy był wśród nas człowiek wielkiego formatu, autorytet moralny dla całej populacji ludzkiej, wielki syn polskiej ziemi.

                      

powrót do strony głównej