Drogi Panie Aleksandrze . . . . . .

Było niedzielne, listopadowe popołudnie, kiedy dotarła do mnie zaskakująca, a wręcz porażająco smutna informacja o nowym zadania, do którego wypełnienia zapewne powołała Pana Opatrzność. Komunikat, jaki pojawił się na ekranie komórki był wielce lakoniczny: "dzisiaj przed południem Pan Aleksander zmarł w szpitalu na serce" i tylko tyle, a dla mnie aż tyle. Zatem przegrał Pan niespodziewanie walkę z dolegliwością, z którą tak doskonale potrafił Pan dawać sobie radę przez kilka ostatnich lat.

Mimo, iż od tego pamiętnego dla mnie dnia minęły już dwa miesiące, ja wciąż nie mogę się pogodzić z Pańską nieobecnością wśród nas tutaj żyjących w tym ludzkim wymiarze. Wszak jestem pewien, że został Pan powołany do istotniejszych zadań, być może w innym wymiarze tworzone jest doradcze gremium chłodnicze, które nie obciążone już problemami dnia codziennego, ma kierować działaniami naszej branżowej, ziemskiej reprezentacji. Pańskie nagłe odejście jest ogromną stratą dla polskiego chłodnictwa, a dla naszego pisma stratą szczególną, bowiem aktywnie uczestniczył Pan w jego kreowaniu już od pierwszych miesięcy jego istnienia. Przeglądając roczne spisy tematyczne "Techniki Chłodniczej i Klimatyzacyjnej" trafiam na pierwszy, pozornie dość odległy technice chłodniczej, tekst poświęcony chłodniczej przygodzie zaradnego szczura (nr 4/1997, s. 153). W jego końcowej części zawarł Pan ważne stwierdzenie: "Dbajmy o środowisko naturalne, w nim bowiem tkwi nasza szansa". Idei tej był Pan wierny w głoszonych poglądach i opiniach, z których wiele pojawiło się na łamach naszego pisma. Był Pan i zapewne jest nadal rzecznikiem powrotu do stosowania naturalnych płynów roboczych w urządzeniach chłodniczych. Te, jeszcze kilka lat temu dość rewolucyjne poglądy, dzisiaj znajdują swoją rzeczywistość w tryumfalnym powrocie amoniaku, węglowodorów, czy wreszcie dwutlenku węgla.

Próbując dokonać zestawienia publikacji firmowanych Pańskim nazwiskiem, które pojawiły się na łamach naszego pisma do końca 2004 roku, to ogółem doliczyłem się ich aż 84., w tym 67, to oryginalne materiały problemowe, zaś pozostałe miały charakter informacyjny. To ogromny dorobek i zarazem wkład w podnoszenie rangi naszego tytułu, ale przede wszystkim to ogromny zasób wiedzy zarówno teoretycznej, jak i praktycznej. Warto w tym miejscu przypomnieć choćby tytuły niektórych z tych artykułów: "Technologia chłodnicza dla mechaników - w zarysie" (nr 7/1998), "Oszczędzanie energii w chłodnictwie żywnościowym. Metody i techniki ogólne" (nr 2/1999), "Chłodnictwo, żywność i zdrowie człowieka" (nr 8/2000), czy cykl 6 artykułów poświęconych "wodno - wyparnej klimatyzacji bytowej i technologicznej". Doceniając ogromny Pański wkład dla polskiego chłodnictwa, a także szczególne cechy osobowe, numer 3 w roku 1996 poświęciliśmy przybliżeniu Pańskiej sylwetki, a przede wszystkim znaczącego dorobku naukowego, w tym prezentacji jednolitej termo-hydrodynamicznej metody wyznaczania współczynnika przekazywania ciepła i oporu przepływu przy wrzeniu i skraplaniu czynników chłodniczych wewnątrz rur (s. 100), a także uogólnionej i ulepszonej metody wyznaczania oporu przy przepływach dwufazowych czynników chłodniczych i energetycznych w rurociągach i elementach armaturowych (s. 94). Równie oryginalny i zarazem użyteczny jest artykuł, który pojawił się w numerze 4/1999 (s. 143), a jest on poświęcony własnościom cieplno-fizycznym chłodziw w obliczeniach pośrednich układów chłodniczych. Tytuły tych unikalnych opracowań można by oczywiście mnożyć, pozwoliłem sobie przypomnieć te, które w mojej ocenie mają unikalny charakter.

A przecież dla osób, które w swojej codziennej praktyce zawodowej mają kontakt z urządzeniami chłodniczymi, niewątpliwie interesujących i kompetentnych odpowiedzi udzielał Pan w redagowanej rubryce: Czytelnicy pytają - dr PALIWODA odpowiada, w ramach której ukazało się ogółem 26 odcinków. Jestem przekonany, iż miał Pan grono swoich stałych czytelników, którzy w momencie sięgania po kolejny numer "TCHK", szukali materiałów Pańskiego autorstwa.

Jednym z istotnych elementów o charakterze informacyjnym, były przygotowywane przez Pana notki o odchodzących kolegach, a było ich kilku, aby wspomnieć mgr inż. E. Malickiego, prof. G. Lorentzena, dr inż. Z. Grudę, a w numerze 5/2004 tak pięknie pożegnał Pan dr inż. K. Gutkowskiego. Czy wówczas można było snuć choćby podejrzenia, że zaledwie w kilka miesięcy później przyjdzie mi czynić to samo w odniesieniu do Pańskiej osoby ?

Dzisiaj, na sposób znanej nam tutaj ziemianom komunikacji międzyludzkiej, nie mogę zweryfikować swojego osobistego odczucia wobec Pańskiej osoby, ale tych kilka lat tak w skutkach owocnej współpracy, a nade wszystko prowadzona z Panem obfita korespondencja, upoważnia mnie do stwierdzenia, iż był Pan moim Przyjacielem w pełnym znaczeniu tego słowa. Kiedy przeglądam Pańskie listy z ostatniego roku, dominuje w nich troska o dalszą kondycję branży chłodniczej, szczególnie w okresie burzliwej dyskusji, jaka miała miejsce wokół nowej ustawy o substancjach zubożających warstwę ozonową. Przeżywał Pan to bardzo głęboko, i to tym bardziej, że destrukcyjne dla środowiska działania podjęte zostały w najbliższym Panu otoczeniu. Inny temat, który równie dobitnie, a może jeszcze bardziej znacząco zdominował Pańską troskę, był sposób zawłaszczenia przedstawicielstwa Polski w Komitecie Wykonawczym Międzynarodowego Instytutu Chłodnictwa w Paryżu. Mam oto przed sobą Pańskie oświadczenie z dnia 20 lipca 2004 r., gdzie między innymi stwierdza Pan, "iż użycie w tym piśmie (adresowanym do Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi) mojego nazwiska było aktem skrytym i bezprawnym, poczynionym bez mojej wiedzy i zgody". Te nagromadzone w krótkim okresie czasu zdarzenia i zawirowania, zapewne w niemałym stopniu odbiły się na Pańskiej kondycji zdrowotnej. Z perspektywy czasu mogę Pana zapewnić, iż Pański głos w tych dyskusjach był znaczący i w sumie przyczynił się w sposób istotny do uspokojenia atmosfery. Wspomniana tak ożywiona korespondencja, i to prowadzona w sposób dzisiaj uznany za dość archaiczny (bo któż w dzisiejszych czasach pisałby listy ?), stanowiła dla mnie przywołanie choć na krótką chwilę ich lektury, czasów minionych, kiedy to dominowało piękno stylu i słowa pisanego, wreszcie treści nie tylko natury zawodowej, ale i o szerszym wymiarze, co pozwoliło nam obu bliżej poznać swoje poglądy na wiele spraw. I o dziwo, mimo dość istotnej różnicy wieku, ale co ważne, nie ducha, postrzeganie i ocena rzeczywistości bardzo nas zbliżyły.

Pisząc ten nietypowy list, chciałbym Panu po raz kolejny podziękować za to, że od samego początku naszego istnienia, docenił Pan nasz wysiłek wydawniczy, który w pierwszych latach był dość różnie przyjmowany, szczególnie przez bliskie Panu środowisko warszawskie. Był Pan zawsze pełen optymizmu, którym zarażał Pan otoczenia, ja wszakże dobrze czułem się po takiej infekcji. Jak przystało na osobę młodą duchem, zawsze jak z rogu obfitości, dzielił się Pan jakże interesującymi pomysłami i projektami, niestety wiele z nich pozostanie już tylko takimi. Jednym z nich było przygotowanie książki o charakterze poradnika "Vademecum technologii chłodniczej żywności dla mechaników", jakże ważnego dla osób z wykształceniem technicznym, których pojęcie o meandrach wiedzy z tej problematyki jest bardzo często dość wyrywkowe.

Korespondencja i rozmowy z Panem, Panie Aleksandrze zawsze, szczególnie w chwilach trudnych, a takich w życiu przecież pojawia się na naszej drodze bez liku, były dla mnie i całego zespołu mobilizujące do podejmowania nowych, coraz trudniejszych wyzwań. I jak się później okazywało, entuzjazm i dyskretne podpowiedzi potrafiły czynić cuda, bowiem kolejne przedsięwzięcia kończyły się sukcesem. Jestem przekonany, że ta przygoda z nami była również i dla Pana niezwykle ważna i mobilizująca. A jakie są na to dowody, jest ich wiele, ale niech jako przykład posłuży Pańskie, powołane do życia z początkiem 2004 roku "dziecko", a jest nim czasopismo Wyższej Szkoły Menedżerskiej SIG w Warszawie, zatytułowane "POSTĘPY TECHNIKI przetwórstwa spożywczego", którego był Pan Redaktorem Naczelnym. To kolejne wyzwanie, niestety niezwykle pracochłonne, a jednocześnie stresogenne, jednak zeszyty, które otrzymałem od Pana muszą budzić podziw z uwagi na wysoki poziom merytoryczny prezentowanych w nich materiałów, a także zespół najwyższej klasy specjalistów, który udało się Panu zachęcić do współpracy.

Osobiście głęboko w mej pamięci pozostał obraz z naszego spotkania przed Pałacem Kultury w Warszawie, które miało miejsce kilka lat temu w porze letniej. Pamiętam obraz jak z innej epoki, oto wśród bujnej zieleni zmierza ku mnie pan, jakby przeniesiony z innej epoki, którego głowę zdobi letni kapelusik, z gracją acz dyskretnie wspomagający się laseczką. Nasze ostatnie spotkanie miało miejsce w grudniu 2000 roku w restauracji teatru Studio Buffo podczas imprezy zorganizowanej przez firmę Termo Schiessl z okazji 10-lecia jej istnienia. Odbyliśmy wówczas długą rozmowę, a dokumentuje to zachowana z tego spotkania fotografia. Ja, i jak sądzę wiele osób naszego środowiska, będzie pamiętać Pana, jako człowieka o ogromnej życzliwości, człowieka dobrego, człowieka szanującego w dyskusji każdego partnera. Doceniając Pański ogromny dorobek zawodowy, a także wspaniałą osobowość i uznanie w środowisku, jestem przekonany iż w ziemskim wymiarze, w kraju nadwiślańskim był Pan jedną z najznamienitszych postaci polskiego chłodnictwa. Jestem również pewien, iż posiłkując się Pańskimi wskazaniami i jednocześnie wolą, będziemy kontynuować rozpoczęte dzieło, mając świadomość, iż teraz nasza praca będzie wnikliwiej przez Pana oceniana z innego obszaru, w którym niewątpliwie problem braku czasu już nie istnieje. Ze swej strony deklaruję utrzymanie naszej korespondencji, w tym wymiarze jednostronnej, ale chciałbym od czasu do czasu podzielić się kondycją naszej branży, ja zaś liczę na wskazówki, sugestie, a także podpowiedzi w realizacji kolejnych wyzwań.

Pański szczerze oddany Przyjaciel z nadmorskiej krainy

Zenon BONCA

powrót do strony głównej